Skuteczna terapia uzależnień po tajsku

W Polsce, w ramach terapii uzależnień najczęściej stosuje się metodę 12 kroków. W USA, ośrodki terapii uzależnień – zwłaszcza te, które dedykowane są najbogatszym, to luksusowe ośrodki, w których alkoholikom i narkomanom nie brakuje nawet ptasiego mleka. Jedną z najbardziej jednak efektywnych metod terapii uzależnień jest metoda „tajska”, realizowana w buddyjskim klasztorze Wat Tham Krabok. Zjeżdżają się tam uzależnieni z całego świata.

Najbardziej rygorystyczny detoks na świecie

Detoks w Wat Tham Krabok jest prawdopodobnie jednym z najbardziej rygorystycznych detoksów na świecie. Przy czym nie trzeba za niego płacić majątku, tak, jak w luksusowych ośrodkach dla gwiazd. Wystarczy mieć ze sobą 3$ na żywność (dla porównania – pobyt w Betty Ford Clinic kosztuje 23.000$ za tydzień). Skuteczność terapii? Podobno aż 70%

Jak wygląda terapia uzależnień po tajsku?

Otóż uzależnionych delikwentów karmi się specjalnymi środkami ziołowymi, które powodują  prawie nieustające wymioty. Receptura środków jest pilnie strzeżona przez mnichów (wiadomo jedynie, że składa się na nie ponad 100 różnych ziół). Początkowo na terapię przyjmowano heroinistów i uzależnionych od opium. Teraz przyjmuje się również alkoholików.

Terapia trwa zaledwie 10 dni, ale wytrwać do końca jest trudno. Dzień uzależnionych składa się z krótkiego snu w masowym dormitorium, medytacji oraz przyjmowania środków aplikowanych przez mnichów. Poza tym uzależnieni odwiedzają też saunę, w której wypacają nałóg.

Do Wat Tham Krabok przyjęty może zostać każdy – warunkiem jest samodzielna decyzja o chęci pozbycia się nałogu. Przyjechać do klasztoru można raz w życiu. Filozofia jest następująca – skoro przetrwałeś 10. dniowy detoks – jesteś wyleczony. Jeśli wrócisz do nałogu, nie ma już dla Ciebie powtórnie miejsca w klasztorze. Każdy uzależniony, po 10 dniach terapii, może dowolny czas zostać w ośrodku i brać udział w medytacjach i saunie (bez ziołowych specyfików).

I jak Wam się podoba ta metoda? Niestety jej minusem jest duże zagrożenie życia i zdrowia pacjentów – w końcu 10 dni wymiotów to nie najzdrowsze rozwiązanie.

fot.:Pixabay.com